Tuż za ścianą Louise Candlish Książka
Wydawnictwo: | Muza |
Rodzaj oprawy: | Okładka broszurowa (miękka) |
Wydanie: | pierwsze |
Liczba stron: | 416 |
Format: | 130x205mm |
Rok wydania: | 2021 |
Kup w zestawie
Szczegółowe informacje na temat książki Tuż za ścianą
Wydawnictwo: | Muza |
EAN: | 9788328714953 |
Autor: | Louise Candlish |
Rodzaj oprawy: | Okładka broszurowa (miękka) |
Wydanie: | pierwsze |
Liczba stron: | 416 |
Format: | 130x205mm |
Rok wydania: | 2021 |
Data premiery: | 2021-01-14 |
Podmiot odpowiedzialny: | MUZA SA Ul. Sienna 73 00-833 Warszawa PL e-mail: [email protected] |
Zainspiruj się podobnymi wyborami
Podobne do Tuż za ścianą
Inne książki Louise Candlish
Inne książki z kategorii Horror
Oceny i recenzje książki Tuż za ścianą
Życie mieszkańców w spokojnej zadbanej dzielnicy zostaje przerwane przez nowych głośnych sąsiadów. Próbują poradzić sobie z problemem, szukając różnych rozwiązań. Wraz z nowymi sytuacjami poznajemy inne oblicza postaci. Każda skrywa jakąś tajemnicę. Podejrzenia, ciche oskarżenia. Zaczynają się tak zwane schody między sąsiadami, ale także wśród rodzin. Sielanka tego małego społeczeństwa odeszła w zapomnienie.Nie twierdzę, że książka jest zła, jednak mnie nie do końca porwała. Nie oznacza to, że nie polecam tej pozycji. Jest dobrze napisana, są zwroty akcji, stopniowe napięcie. Autorka przedstawia zachowania klasy średniej, która czuje się lepsza, ale nie oszukujmy się, wcale tak nie jest. Mając pieniądze mogą mieć wiele za uszami, prawda? Na zewnątrz mogą uchodzić za lepszych, wyższych, jednak tak naprawdę mogą być zepsuci, mieć gorsze dni jak każdy, kombinować na własną korzyść. "Tuż za ścianą" pokazuje, gdy ktoś lub coś zaburza wypracowane normy w rodzinie czy w społeczeństwie i tego konsekwencje.Wyczuwamy napięcie, kiedy chcemy dojść do prawdy, co wydarzyło się w dniach tragedii.Rozdziały przypisane każdemu z bliższych sąsiadów Darrena i Jodie ukazują nam myślenie każdego z nich w danej sytuacji.Czuć nienawiść jaką pałają mieszkańcy do nowych lokatorów. Zakończenie na pewno zaskakujące, jednak pozostawia pewien niedosyt co do dalszych losów bohaterów.
Dobry sąsiad to skarb, a już w liczbie mnogiej oznacza, że można spać spokojnie w nocy, a w dzień cieszyć się z miejsca zamieszkania. Gorzej gdy sytuacja odmienia się z dnia na dzień, nagle pryska czar idylli i trzeba zmierzyć się z rzeczywistością jak z najgorszego koszmaru. To, co wydawało się zwykłą codziennością nagle okazuje się dobrem, o które trzeba walczyć, bo nie tylko w miłości wszystkie chwyty są dozwolone, również na wojnie, zwłaszcza tej sąsiedzkiej.Londyn wcale nie musi mieć zakorkowanego, wielkomiejskiego, oblicza. Można znaleźć miejsca gdzie po prostu człowieka spokojnie wraca po pracy domu, wita się ze sąsiadami, których zna doskonale, patrzy jak jego dzieci bawią się jak on sam kiedyś. To nie jest zamknięte osiedle, ekskluzywna enklawa, a jedynie lub aż jedna z ulic w południowym Londynie. Jednak mieszka się na niej tak jak wielu marzy, nic oczywiście nie było podane na tacy, ale jeśli ma się chęci i wytrwałość to cała reszta da się zrobić. Co, więc jeśli ktoś po prostu godzina po godzinie, dzień po dniu, niszczy to, co inni wypracowali? Darren Boothe nie pasuje do okolicy, do której właśnie się przeprowadził, nie ma zamiaru poznać się z sąsiadami, nie bierze pod uwagę nikogo i niczego, jest głośny i po prostu robi to, co na ma ochotę. Po prostu jest sąsiadem jak z najgorszego koszmaru, zamienia w piekło wszystkim wokoło, kto jak więc nie on jest winnym? Przecież na to zanosiło się od samego początku, nikt nie stał z założonymi rękami, lecz jakoś nie było to brane na poważnie. Dlaczego więc teraz nie wierzy się tym, którzy są przykładnymi obywatelami? Co faktycznie wydarzyło się na Lowland Way, jeszcze nie dawno namiastki sielskości w brutalnym świecie, gdzie każdy patrzy tylko na swój interes?Spokojna okolica w wielkiej metropolii, taka jaka jeszcze dwadzieścia lat temu nie była niczym nadzwyczajnym, a jeszcze dawniej najczęściej stanowiła normę. Sąsiedzi znający się z imienia i nazwiska, dzieci bawiące się na ulicy, piękny park na wyciągnięcie ręki, nagrody władz miejskich za inicjatywy mieszkańców. Czy to nie brzmi zbyt pięknie? A jeśli do tego dołożyć jeszcze zadbaną okolicę, okazałe domostwa i ich zamożnych właścicieli? Po prostu bajka, kryminalna jak diabli, tylko kto jest w niej tym złym, a kto tym dobrym, no i czy zbrodnia była? Louise Candlish ma świetne pióro i od samego początku daje wskazówki, że w historii, którą nam zaserwuje nie będzie niczego, co wydaje się oczywiste, chociaż na pierwszy rzut oka prawie mamy taką pewność. Tylko to „prawie" i „ale" jak zawsze robią różnicę i tak jest w przypadku „Tuż za ścianą", zresztą tytuł jak najbardziej adekwatny. Wszystko dzieje się obok siebie, drzwi w drzwi, okno w okno, ogród w ogród, na jednej ulicy. Pierwsze rozdziały oszałamiają wprost jasnością, uporządkowaniem i sielskim klimatem jak z programu wnętrzarskiego. Czy w takim klimacie mogą zalęgnąć się jakiekolwiek mordercze myśli? Z jakiego powodu? No właśnie, gdyby tak zakłócić tę idylliczną oazę w samym środku miejskiej dżungli, co wydarzyłoby się? Może tak jak w „Tuż za ścianą" wcale nie tak powoli opadłyby pozory, dobre wychowanie, emocje wymknęłyby się spod kontroli i po prostu ludzie pokazaliby swoją prawdziwą twarz. Czy to wystarczy by kogokolwiek o cokolwiek posądzać? Oczywiście, że nie, lecz dużo nie potrzeba by wszystko posypałoby się jak domek z kart. Granat z zawleczką nie grozi wybuchem dopóki ktoś jej nie wyciągnie, kiedy to już się stanie to wybuch jest pewien, Louise Candlish krok po kroku pokazuje jak do tego może dojść, każdy ma przecież swój próg wytrzymałości, jedni wyżej, drudzy wyżej, lecz w końcu następuje ten moment, poziom wrzenia. Pisarka doskonale uchwyciła nie jedynie tę chwilę, lecz każdy z etapów do niej prowadzący, z detalami, na jakie nikt nie zwraca uwagi, dosłownie plastycznie opisała jak nakręca się sprężyna emocji, jak dochodzi do eskalacji konfliktu. No i w końcu finał, w którym wiele się wyjaśnia, lecz dalej pozostaje napięcie, jakie wzrastało od początku i wcale nie opadło, bo kto powiedział, że sprawca równa się winny?
Z Louise Candlish miałam okazję poznać się w ubiegłym roku za sprawą jej innej powieści pt. "Na progu zła". Muszę przyznać, że przepadłam, czytając tamtą książkę, stąd też nie zastanawiałam się długo czy sięgać po kolejną. Szczególnie gdy zobaczyłam tematykę. W końcu uciążliwy sąsiad to dość pospolity temat do rozmów i chciałam zobaczyć co autorka na ten temat "powie" w swojej nowej pozycji. Tym razem wyparłam z głowy to, że autorka do niedawna królowała jako twórczyni literatury stricte kobiecej. Czułam, że sobie poradzi.Kto z nas nie marzy o domku w uroczej dzielnicy domków jednorodzinnych, gdzie sąsiedzi tworzą iście sielankową wspólnotę? Kto nie marzy o uczuciu, że mieszka wśród przyjaciół i rodziny, że może wypuścić dzieci na podwórko, nie martwiąc się, że coś im grozi? O tym, by sąsiadowi móc pod opiekę oddać zarówno dom, jak i psa, a nawet dziecko? To chyba marzenie, jeśli nie każdego to wielu z nas.Tak właśnie żyło się ludziom na Lowland Way. Wspólne spotkania, niedziele dla dzieci, oddawanie pod opiekę maluchów czy czworonożnych pupili. Istna sielanka, która niestety legła w gruzach z dnia na dzień. Do jednego z domów wprowadza się nielicząca się z nikim para. Darren i Jodie mają gdzieś zasady, jakie ustalili między sobą mieszkańcy ulicy. Żyją swoim życiem, rządzą się swoimi prawami i w nosie mają swoje obowiązki i prawo innych. Stają się jednymi z najuciążliwszych sąsiadów, z jakimi kiedykolwiek mieli do czynienia mieszkańcy Lowland Way. Muzyka w ich domu dudni na cały regulator, nawet w nocy. Na podwórku odbywa się handel używanymi samochodami, a na całej ulicy popostawiali auta, które czekają na naprawę lub sprzedaż i nie baczą na to, że miejsce należy się każdemu mieszkańcowi. Dodatkowo Darren prowadzi nieudolny remont, a postawione przez niego rusztowanie zagraża nie tylko jemu, ale i mieszkającym nieopodal Anthowi i Em Kendallom.Miarka się przebiera, kiedy pewnego dnia dochodzi do tragedii, która wstrząsa lokalną społecznością. Podczas gdy policja bada sprawę, mieszkańcy ulicy zaczynają się dzielić. Zaczynają padać oskarżenia i nie potrzeba wiele czasu, by odkryć, że każdy z mieszkańców ma coś do ukrycia. Mało tego zrobią wiele, by ich sekrety nie wyszły na jaw. Jednak jest coś, co łączy wszystkich. Zwierają szyki i jak jeden mąż uważają, że winny jest Darren Booth. Niestety jest jeden i to duży problem - policja im nie wierzy.Autorka przedstawia nam kilku mieszkańców z Lowland Way. Mamy możliwość poznania każdego z nich, ale jak się okazuje w dość wyidealizowany sposób. Kiedy dochodzi do kulminacyjnego momentu, mury zbudowane wokół każdego z nich zaczynają się kruszyć, a tajemnice powoli wychodzą na wierzch. Minusem jest to, że trzeba uzbroić się w cierpliwość, nim akcja w książce w ogóle się zacznie rozwijać. Potem, gdy już do tego dochodzi, człowiek wciąga się w powieść, snuje domysły, szuka winnego i stawia oskarżenia. Wszystko wygląda obiecująco i logicznie, ale czy na pewno? Czy faktycznie każdy jest tym, za kogo się podaje? Czy czarne musi być czarne, a białe białe? Gdzie miejsce na odcienie szarości?Momentami wiało nudą, momentami było niesamowicie ekscytująco. Jednak całokształt powieści wypada gorzej niż w przypadku "Na progu zła". Tu miałam problem z językiem i stylem. Jakby coś się zmieniło i to niestety na gorsze. Dodatkowo przyznam szczerze, że po raz pierwszy wykonałam sobie ściągę bohaterów, bo miałam problem z zapamiętaniem, kto z kim jest i gdzie mieszka. Może to kwestia mojego roztargnienia i problemów zdrowotnych, a może faktycznie autorka zbyt chaotycznie ich przedstawiła. Oceniając całokształt, mogło być lepiej, a pomysł można było zdecydowanie lepiej wykorzystać. Zabrakło mi "tego czegoś" i czuję się rozczarowana. No i zakończenie, które albo wydaje się bezsensowne, albo daje możliwość napisania dalszego ciągu historii...
Z Louise Candlish miałam okazję poznać się w ubiegłym roku za sprawą jej innej powieści pt. "Na progu zła". Muszę przyznać, że przepadłam, czytając tamtą książkę, stąd też nie zastanawiałam się długo czy sięgać po kolejną. Szczególnie gdy zobaczyłam tematykę. W końcu uciążliwy sąsiad to dość pospolity temat do rozmów i chciałam zobaczyć co autorka na ten temat "powie" w swojej nowej pozycji. Tym razem wyparłam z głowy to, że autorka do niedawna królowała jako twórczyni literatury stricte kobiecej. Czułam, że sobie poradzi.Kto z nas nie marzy o domku w uroczej dzielnicy domków jednorodzinnych, gdzie sąsiedzi tworzą iście sielankową wspólnotę? Kto nie marzy o uczuciu, że mieszka wśród przyjaciół i rodziny, że może wypuścić dzieci na podwórko, nie martwiąc się, że coś im grozi? O tym, by sąsiadowi móc pod opiekę oddać zarówno dom, jak i psa, a nawet dziecko? To chyba marzenie, jeśli nie każdego to wielu z nas.Tak właśnie żyło się ludziom na Lowland Way. Wspólne spotkania, niedziele dla dzieci, oddawanie pod opiekę maluchów czy czworonożnych pupili. Istna sielanka, która niestety legła w gruzach z dnia na dzień. Do jednego z domów wprowadza się nielicząca się z nikim para. Darren i Jodie mają gdzieś zasady, jakie ustalili między sobą mieszkańcy ulicy. Żyją swoim życiem, rządzą się swoimi prawami i w nosie mają swoje obowiązki i prawo innych. Stają się jednymi z najuciążliwszych sąsiadów, z jakimi kiedykolwiek mieli do czynienia mieszkańcy Lowland Way. Muzyka w ich domu dudni na cały regulator, nawet w nocy. Na podwórku odbywa się handel używanymi samochodami, a na całej ulicy popostawiali auta, które czekają na naprawę lub sprzedaż i nie baczą na to, że miejsce należy się każdemu mieszkańcowi. Dodatkowo Darren prowadzi nieudolny remont, a postawione przez niego rusztowanie zagraża nie tylko jemu, ale i mieszkającym nieopodal Anthowi i Em Kendallom.Miarka się przebiera, kiedy pewnego dnia dochodzi do tragedii, która wstrząsa lokalną społecznością. Podczas gdy policja bada sprawę, mieszkańcy ulicy zaczynają się dzielić. Zaczynają padać oskarżenia i nie potrzeba wiele czasu, by odkryć, że każdy z mieszkańców ma coś do ukrycia. Mało tego zrobią wiele, by ich sekrety nie wyszły na jaw. Jednak jest coś, co łączy wszystkich. Zwierają szyki i jak jeden mąż uważają, że winny jest Darren Booth. Niestety jest jeden i to duży problem - policja im nie wierzy.Autorka przedstawia nam kilku mieszkańców z Lowland Way. Mamy możliwość poznania każdego z nich, ale jak się okazuje w dość wyidealizowany sposób. Kiedy dochodzi do kulminacyjnego momentu, mury zbudowane wokół każdego z nich zaczynają się kruszyć, a tajemnice powoli wychodzą na wierzch. Minusem jest to, że trzeba uzbroić się w cierpliwość, nim akcja w książce w ogóle się zacznie rozwijać. Potem, gdy już do tego dochodzi, człowiek wciąga się w powieść, snuje domysły, szuka winnego i stawia oskarżenia. Wszystko wygląda obiecująco i logicznie, ale czy na pewno? Czy faktycznie każdy jest tym, za kogo się podaje? Czy czarne musi być czarne, a białe białe? Gdzie miejsce na odcienie szarości?Momentami wiało nudą, momentami było niesamowicie ekscytująco. Jednak całokształt powieści wypada gorzej niż w przypadku "Na progu zła". Tu miałam problem z językiem i stylem. Jakby coś się zmieniło i to niestety na gorsze. Dodatkowo przyznam szczerze, że po raz pierwszy wykonałam sobie ściągę bohaterów, bo miałam problem z zapamiętaniem, kto z kim jest i gdzie mieszka. Może to kwestia mojego roztargnienia i problemów zdrowotnych, a może faktycznie autorka zbyt chaotycznie ich przedstawiła. Oceniając całokształt, mogło być lepiej, a pomysł można było zdecydowanie lepiej wykorzystać. Zabrakło mi "tego czegoś" i czuję się rozczarowana. No i zakończenie, które albo wydaje się bezsensowne, albo daje możliwość napisania dalszego ciągu historii...
Dobry sąsiad to skarb, a już w liczbie mnogiej oznacza, że można spać spokojnie w nocy, a w dzień cieszyć się z miejsca zamieszkania. Gorzej gdy sytuacja odmienia się z dnia na dzień, nagle pryska czar idylli i trzeba zmierzyć się z rzeczywistością jak z najgorszego koszmaru. To, co wydawało się zwykłą codziennością nagle okazuje się dobrem, o które trzeba walczyć, bo nie tylko w miłości wszystkie chwyty są dozwolone, również na wojnie, zwłaszcza tej sąsiedzkiej.Londyn wcale nie musi mieć zakorkowanego, wielkomiejskiego, oblicza. Można znaleźć miejsca gdzie po prostu człowieka spokojnie wraca po pracy domu, wita się ze sąsiadami, których zna doskonale, patrzy jak jego dzieci bawią się jak on sam kiedyś. To nie jest zamknięte osiedle, ekskluzywna enklawa, a jedynie lub aż jedna z ulic w południowym Londynie. Jednak mieszka się na niej tak jak wielu marzy, nic oczywiście nie było podane na tacy, ale jeśli ma się chęci i wytrwałość to cała reszta da się zrobić. Co, więc jeśli ktoś po prostu godzina po godzinie, dzień po dniu, niszczy to, co inni wypracowali? Darren Boothe nie pasuje do okolicy, do której właśnie się przeprowadził, nie ma zamiaru poznać się z sąsiadami, nie bierze pod uwagę nikogo i niczego, jest głośny i po prostu robi to, co na ma ochotę. Po prostu jest sąsiadem jak z najgorszego koszmaru, zamienia w piekło wszystkim wokoło, kto jak więc nie on jest winnym? Przecież na to zanosiło się od samego początku, nikt nie stał z założonymi rękami, lecz jakoś nie było to brane na poważnie. Dlaczego więc teraz nie wierzy się tym, którzy są przykładnymi obywatelami? Co faktycznie wydarzyło się na Lowland Way, jeszcze nie dawno namiastki sielskości w brutalnym świecie, gdzie każdy patrzy tylko na swój interes?Spokojna okolica w wielkiej metropolii, taka jaka jeszcze dwadzieścia lat temu nie była niczym nadzwyczajnym, a jeszcze dawniej najczęściej stanowiła normę. Sąsiedzi znający się z imienia i nazwiska, dzieci bawiące się na ulicy, piękny park na wyciągnięcie ręki, nagrody władz miejskich za inicjatywy mieszkańców. Czy to nie brzmi zbyt pięknie? A jeśli do tego dołożyć jeszcze zadbaną okolicę, okazałe domostwa i ich zamożnych właścicieli? Po prostu bajka, kryminalna jak diabli, tylko kto jest w niej tym złym, a kto tym dobrym, no i czy zbrodnia była? Louise Candlish ma świetne pióro i od samego początku daje wskazówki, że w historii, którą nam zaserwuje nie będzie niczego, co wydaje się oczywiste, chociaż na pierwszy rzut oka prawie mamy taką pewność. Tylko to „prawie" i „ale" jak zawsze robią różnicę i tak jest w przypadku „Tuż za ścianą", zresztą tytuł jak najbardziej adekwatny. Wszystko dzieje się obok siebie, drzwi w drzwi, okno w okno, ogród w ogród, na jednej ulicy. Pierwsze rozdziały oszałamiają wprost jasnością, uporządkowaniem i sielskim klimatem jak z programu wnętrzarskiego. Czy w takim klimacie mogą zalęgnąć się jakiekolwiek mordercze myśli? Z jakiego powodu? No właśnie, gdyby tak zakłócić tę idylliczną oazę w samym środku miejskiej dżungli, co wydarzyłoby się? Może tak jak w „Tuż za ścianą" wcale nie tak powoli opadłyby pozory, dobre wychowanie, emocje wymknęłyby się spod kontroli i po prostu ludzie pokazaliby swoją prawdziwą twarz. Czy to wystarczy by kogokolwiek o cokolwiek posądzać? Oczywiście, że nie, lecz dużo nie potrzeba by wszystko posypałoby się jak domek z kart. Granat z zawleczką nie grozi wybuchem dopóki ktoś jej nie wyciągnie, kiedy to już się stanie to wybuch jest pewien, Louise Candlish krok po kroku pokazuje jak do tego może dojść, każdy ma przecież swój próg wytrzymałości, jedni wyżej, drudzy wyżej, lecz w końcu następuje ten moment, poziom wrzenia. Pisarka doskonale uchwyciła nie jedynie tę chwilę, lecz każdy z etapów do niej prowadzący, z detalami, na jakie nikt nie zwraca uwagi, dosłownie plastycznie opisała jak nakręca się sprężyna emocji, jak dochodzi do eskalacji konfliktu. No i w końcu finał, w którym wiele się wyjaśnia, lecz dalej pozostaje napięcie, jakie wzrastało od początku i wcale nie opadło, bo kto powiedział, że sprawca równa się winny?
Życie mieszkańców w spokojnej zadbanej dzielnicy zostaje przerwane przez nowych głośnych sąsiadów. Próbują poradzić sobie z problemem, szukając różnych rozwiązań. Wraz z nowymi sytuacjami poznajemy inne oblicza postaci. Każda skrywa jakąś tajemnicę. Podejrzenia, ciche oskarżenia. Zaczynają się tak zwane schody między sąsiadami, ale także wśród rodzin. Sielanka tego małego społeczeństwa odeszła w zapomnienie.Nie twierdzę, że książka jest zła, jednak mnie nie do końca porwała. Nie oznacza to, że nie polecam tej pozycji. Jest dobrze napisana, są zwroty akcji, stopniowe napięcie. Autorka przedstawia zachowania klasy średniej, która czuje się lepsza, ale nie oszukujmy się, wcale tak nie jest. Mając pieniądze mogą mieć wiele za uszami, prawda? Na zewnątrz mogą uchodzić za lepszych, wyższych, jednak tak naprawdę mogą być zepsuci, mieć gorsze dni jak każdy, kombinować na własną korzyść. "Tuż za ścianą" pokazuje, gdy ktoś lub coś zaburza wypracowane normy w rodzinie czy w społeczeństwie i tego konsekwencje.Wyczuwamy napięcie, kiedy chcemy dojść do prawdy, co wydarzyło się w dniach tragedii.Rozdziały przypisane każdemu z bliższych sąsiadów Darrena i Jodie ukazują nam myślenie każdego z nich w danej sytuacji.Czuć nienawiść jaką pałają mieszkańcy do nowych lokatorów. Zakończenie na pewno zaskakujące, jednak pozostawia pewien niedosyt co do dalszych losów bohaterów.