Powiedz nam, co myślisz!
Pomóż innym i zostaw ocenę!
Zaloguj się, aby dodać opinię
Magdalena Urbańska
25/01/2019
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem
Sally Read odważyła się opisać niezwykłą historię - opowieść tego jak z feministki i ateistki, staje się kimś bardzo głęboko poszukującym Boga. Niezwykle szczere wyznania - proste i do bólu przejrzyste wciągają i budzą refleksję. "Olśniewająca ciemność nocy" to jedna z lepszych biografii jakie trafiły w moje ręce...Kobieta zaczyna swoją opowieść od mrocznej sceny, gdy... owija zwłoki. Opisuje jak w historii zawodowej (była pielęgniarką) trafia na bardzo różnych pacjentów. Często widzi jak szamocą się w życiu i jak bardzo czegoś im brak - pisze np. o kobiecie, która w swojej bezradności wykrzykuje pytanie „gdzie jest Bóg?".Sally w tym czasie jest osobą niewierzącą. Deklaruje się jako ateistka i zgodnie z tą deklaracją żyje. Rozwiązłość seksualna i zaspokajanie swoich zachcianek nie daje jej jednak spokoju i spełnienia. W czasie, gdy umiera jej ojciec, kobieta czuje i mówi, że jest w piekle.Gdy zostaje żoną i matką zaczyna się pewien proces. Pisarka interesuje się bardzo seksualnością, zaczyna pisać książkę, m.in. o kobiecej łechtaczce. Poszukując wśród katoliczek osób, które chciałyby odpowiedzieć jej na kilka pytań, trafia na opór. Splot wydarzeń sprawia, że poznaje ojca Gregory'ego, a ta relacja okaże się być przełomową w życiu autorki.Kapłan nie tylko spokojnie słucha zarzutów, jakie kobieta kieruje w stronę Kościoła (a miała ich bardzo wiele), ale zaczyna też bardzo otwarcie i szczerze odpowiadać jej na wszelkie pytania i wątpliwości.Sally czując w sobie ciągły brak, zaczyna szukać. Wiele rozmów, spotkań, osób. To wszystko składa się na niezwykłą historię tego jak zadeklarowana ateistka zaczyna szukać Boga i Go znajduje."Odkrywanie sakramentalnej obecności Boga w świecie było niczym stopniowe odzyskiwanie wzroku i słuchu." str. 197Nie jest to opowieść łzawa, melancholijna. Mam wrażenie, że Sally Read wie dziś kim jest i do czego dąży. Jej opowieść zionie szczerością i bezpośredniością, jest do bólu prawdziwa."To bardzo wyjątkowe doświadczenie: wejście do konfesjonału, by uklęknąć przed kratką, za którą kryje się ktoś młody bądź stary, uprzejmy bądź kostyczny, przepełniony łaską Bożą i miłosierny bądź - co przecież też może się zdarzyć - wewnętrznie skonfliktowany, srogi i chętny skarcić penitenta". Str. 136Kobieta jest pisarką, co wyczuwa się w stylu jej opowieści - jest lekki, wręcz poetycki. Czułam się poprowadzona za rękę przez jej życie - tak jakby opowiadała mi je osobiście, pokazując miejsca i ludzi, którzy pojawili się w jej historii.Nie jest to lekka lektura do poduszki. Porusza wiele trudnych kwestii i dylematów. To książka głęboka, wartościowa, nieoczywista. Nie spodziewałam się odkryć w sobie takiej dawki emocji czytając czyjąś biografię. Nie spodziewałam się również wiedzy przekazanej w bardzo ludzki, prosty sposób. Nie wiedziałam, że historia ludzkiego nawrócenia potrafi tak mocno sięgać głębi.Polecam tę lekturę szczerze poszukującym swojej drogi w Kościele - być może Sally zostanie inspiracją nie tylko dla mnie...
Anonimowy użytkownik
25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem
Sally Read odważyła się opisać niezwykłą historię - opowieść tego jak z feministki i ateistki, staje się kimś bardzo głęboko poszukującym Boga. Niezwykle szczere wyznania - proste i do bólu przejrzyste wciągają i budzą refleksję. "Olśniewająca ciemność nocy" to jedna z lepszych biografii jakie trafiły w moje ręce...Kobieta zaczyna swoją opowieść od mrocznej sceny, gdy... owija zwłoki. Opisuje jak w historii zawodowej (była pielęgniarką) trafia na bardzo różnych pacjentów. Często widzi jak szamocą się w życiu i jak bardzo czegoś im brak - pisze np. o kobiecie, która w swojej bezradności wykrzykuje pytanie „gdzie jest Bóg?".Sally w tym czasie jest osobą niewierzącą. Deklaruje się jako ateistka i zgodnie z tą deklaracją żyje. Rozwiązłość seksualna i zaspokajanie swoich zachcianek nie daje jej jednak spokoju i spełnienia. W czasie, gdy umiera jej ojciec, kobieta czuje i mówi, że jest w piekle.Gdy zostaje żoną i matką zaczyna się pewien proces. Pisarka interesuje się bardzo seksualnością, zaczyna pisać książkę, m.in. o kobiecej łechtaczce. Poszukując wśród katoliczek osób, które chciałyby odpowiedzieć jej na kilka pytań, trafia na opór. Splot wydarzeń sprawia, że poznaje ojca Gregory'ego, a ta relacja okaże się być przełomową w życiu autorki.Kapłan nie tylko spokojnie słucha zarzutów, jakie kobieta kieruje w stronę Kościoła (a miała ich bardzo wiele), ale zaczyna też bardzo otwarcie i szczerze odpowiadać jej na wszelkie pytania i wątpliwości.Sally czując w sobie ciągły brak, zaczyna szukać. Wiele rozmów, spotkań, osób. To wszystko składa się na niezwykłą historię tego jak zadeklarowana ateistka zaczyna szukać Boga i Go znajduje."Odkrywanie sakramentalnej obecności Boga w świecie było niczym stopniowe odzyskiwanie wzroku i słuchu." str. 197Nie jest to opowieść łzawa, melancholijna. Mam wrażenie, że Sally Read wie dziś kim jest i do czego dąży. Jej opowieść zionie szczerością i bezpośredniością, jest do bólu prawdziwa."To bardzo wyjątkowe doświadczenie: wejście do konfesjonału, by uklęknąć przed kratką, za którą kryje się ktoś młody bądź stary, uprzejmy bądź kostyczny, przepełniony łaską Bożą i miłosierny bądź - co przecież też może się zdarzyć - wewnętrznie skonfliktowany, srogi i chętny skarcić penitenta". Str. 136Kobieta jest pisarką, co wyczuwa się w stylu jej opowieści - jest lekki, wręcz poetycki. Czułam się poprowadzona za rękę przez jej życie - tak jakby opowiadała mi je osobiście, pokazując miejsca i ludzi, którzy pojawili się w jej historii.Nie jest to lekka lektura do poduszki. Porusza wiele trudnych kwestii i dylematów. To książka głęboka, wartościowa, nieoczywista. Nie spodziewałam się odkryć w sobie takiej dawki emocji czytając czyjąś biografię. Nie spodziewałam się również wiedzy przekazanej w bardzo ludzki, prosty sposób. Nie wiedziałam, że historia ludzkiego nawrócenia potrafi tak mocno sięgać głębi.Polecam tę lekturę szczerze poszukującym swojej drogi w Kościele - być może Sally zostanie inspiracją nie tylko dla mnie...