Psiego najlepszego czyli Był sobie pies na święta W. Bruce Cameron Książka

Psiego najlepszego czyli Był sobie pies na święta
26,18 zł
34,90 zł - sugerowana cena detaliczna
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Rodzaj oprawy: Okładka broszurowa (miękka)
Wydanie: pierwsze
Liczba stron: 288
Format: 13.5x20.5cm
Zobacz więcej
NAJNOWSZA POWIEŚĆ AUTORA BESTSELLEROWEJ KSIĄŻKI BYŁ SOBIE PIES Josh Michaels z oburzeniem odkrywa, że sąsiad podrzucił mu pod drzwi ciężarną suczkę Lucy. Nie może jednak oprzeć się uroczemu spojrzeniu brązowych ślepi i chociaż nigdy nie miał zwierzęcia domowego, postanawia przygarnąć psiaka. Kiedy na świat przychodzi pięć niesfornych szczeniaczków, Josh zgłasza się po pomoc do lokalnego schroniska. Tam poznaje uroczą i kochającą zwierzęta Kerri, która z zapałem uczy go, jak dbać o psią rodzinkę. Wspólnie przygotowują szczeniaki do adopcji w ramach świątecznego programu szukania nowych domów psiakom ze schroniska. Wraz z upływem czasu Josh zaczyna darzyć dziewczynę coraz cieplejszym uczuciem. Im bardziej zakochuje się w Kerri, tym bardziej przywiązuje się do futrzaków, które wniosły w jego życie mnóstwo miłości. Kiedy zbliżają się święta i nieuchronny termin oddania szczeniaków, Josh zastanawia się, czy będzie w stanie bez nich żyć. NAJSŁODSZA PSIA HISTORIA, KTÓRA WZRUSZY I ROZBAWI DO ŁEZ KAŻDEGO CZYTELNIKA! Ta książka pokazuje, że bezwarunkowa miłość, którą dostajemy od naszych pupilów może naprawdę wiele zmienić w życiu. Powieść dla miłośników czworonogów napisana przez autora, która doskonale rozumie psie dusze. – „Kirkus Reviews” Ta urocza opowieść jest napisana z humorem i głębokim zrozumieniem wartości psiej miłości. To uczucie zmienia wszystko. Idealna na Święta! – Greg Kincaid, bestsellerowy autor według „The New York Times” Pokrzepiająca i wesoła niczym świąteczny poranek. Jeśli jeszcze nie masz psa, to po lekturze tej książki pobiegniesz wprost do schroniska, żeby znaleźć własną futrzaną kuleczkę miłości. – Iris R. Dart, bestsellerowy autor według „The New York Times” W. Bruce Cameron– autor bestsellerowej książki Był sobie pies. Dwukrotnie został wybrany najlepszym felietonistą przez National Society of Newspaper Columnist. Obecnie mieszka w Kalifornii. Bardzo bliska relacja z ukochaną suczką Cammie spowodowała, że pisarz zafascynował się najbardziej przyjaznymi czworonogami. Jest autorem licznych powieści o uroczych wyszczekanych bohaterach.

Szczegółowe informacje na temat książki Psiego najlepszego czyli Był sobie pies na święta

Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
EAN: 9788365740779
Autor: W. Bruce Cameron
Rodzaj oprawy: Okładka broszurowa (miękka)
Wydanie: pierwsze
Liczba stron: 288
Format: 13.5x20.5cm
Data premiery: 2017-11-21
Język wydania: polski
Podmiot odpowiedzialny: Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp. k.
Al. Tysiąclecia Państwa Polskiego 6
15-111 Białystok
PL
e-mail: [email protected]

Podobne do Psiego najlepszego czyli Był sobie pies na święta

Zapowiedź
Zapowiedź
Zapowiedź
Zapowiedź
Zapowiedź
Zapowiedź
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość

Inne książki W. Bruce Cameron

Oceny i recenzje książki Psiego najlepszego czyli Był sobie pies na święta

Średnia ocen:
~ /10
Liczba ocen:
0
Powiedz nam, co myślisz!

Pomóż innym i zostaw ocenę!

30/01/2019
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem

Przy przygotowaniu zapowiedzi świątecznych od Wydawnictwa Kobiecego wpadło mi w oko „Psiego najlepszego". Ta przesłodka okładka ze szczeniaczkiem kupiła mnie od razu myślę, że nie tylko mnie, prawda? Na fakt wybrania tej pozycji mogła wpłynąć moja wielka słabość do czworonogów i - nie ukrywam - do Wydawnictwa Kobiecego. Opis na okładce jeszcze bardziej zachęcił mnie do sięgnięcia po nią - miałam nadzieje, że ta świąteczna pozycja ogrzeje moje serducho i zaszczepi we mnie trochę bożonarodzeniowego ducha zwłaszcza, gdy pogoda jeszcze jest daleka od świątecznej. A czy jej się to udało, przekonacie się czytając dalszą część recenzji.Autora Bruca Camerona znam dzięki książce „Był sobie pies". Pamiętam ten duży „bum" zarówno na jego książkę, jak i na film na jej podstawie. Niestety, nie miałam okazji się jeszcze z nią zapoznać, choć już wtedy pisarz wzbudził moją ciekawość. Zaniedbaniu winne są inne zaległości czytelnicze, ale na pewno mam zamiar ją w niedalekiej przyszłości przeczytać.Ale wracając do recenzji - cała historia rozpoczyna się od telefonu. Odbiera go główny bohater John, jeszcze nie wiedząc jak bardzo wpłynie on na jego dalsze życie. Do mężczyzny dzwoni sąsiad Ryan. Z nim to pewnego wieczoru omawiali swoje rozterki życiowe dotyczące rozstań ze swoimi dziewczynami. Znajomy prosi Johna o popilnowanie psa swojej byłej dziewczyny, gdyż on musi pilnie wyjechać. John bardzo niechętnie podchodzi do tej kwestii i próbuję odmówić, jednak nie udaje mu się i sąsiad stawiając na swoim przywozi psa. Jak się okazuję nie jest to pies... a suczka - Lucy! - która dodatkowo jest już bardzo zaawansowanej ciąży. John, postawiony w zupełnie nowej sytuacji, który nie ma bladego pojęcia jak się nim zachować. Dba o czworonoga jak potrafi najlepiej - rozmawiając z nią i zadając jej pytania. Zabawnie było czytać jak główny bohater próbuję rozmawiać z psem i przepytuje go, starając się czegoś dowiedzieć. W książce nie brakuje również innych zabawnych sytuacji, czy przemyśleń i tekstów bohatera. Oto jeden z nich, który mnie rozbawił:„Wow, jesteś naprawdę duża. Ale nie gruba, nie to miałem na myśli. No, może trochę. Chociaż to głównie grubość ciążowa. Jesteś bardzo, bardzo ciężarna... Ale to już pewnie wiesz."Mimo braku wiedzy głównego bohatera na temat psów podchodzi on do Lucy z wielką troskliwością, stara się zdobyć niezbędne informacje potrzebne do jej pielęgnacji. Można to szczególnie dojrzeć gdy Lucy zaczyna wkońcu rodzić. John bardzo to przeżywa i od razu zawozi ją do weterynarza, tam niestety dochodzi do przykrego zdarzenia. Ale jak to w życiu bywa po każdej burzy wychodzi słońce i gdy są już znów razem w domu rozpoczyna się cykl niespodziewanych zdarzeń, w wyniku których John zostaje opiekunem nie jednego psa a sześciu. Szukając pomocy w opiece nad nimi trafia na Kerri z oddziału ratowania zwierzaków. Dziewczyna przychodzi mu z pomocą w sprawie czworonogów, ale też wpada w oko Johnowi. Ten pod jej wpływem podejmuje decyzje, do których nie zawsze był przekonany. Książka w dalszej części ukazuję jak zmienia się życie Johna pod wpływem tej wesołej gromady. Każdego dnia ich wieź się pogłębia, a John przemienia się dzięki przyjaciołom. Mężczyzna zaczyna patrzeć na życie z zupełnie nowej perspektywy.„Dlaczego nikt nigdy mu o tym nie powiedział? Dlaczego nikt nie powiedział mu, jak to jest mieć psa? Że dzięki temu każda chwila staję się ważniejsza, że w jakiś tajemniczy sposób można czerpać z każdego dnia to co najlepsze?"Nie będę zdradzać dalszej części fabuły - dużo w niej ciekawej akcji, jak również pięknych momentów. One właśnie ukazują jaką wielką moc posiadają czworonogi - są nie tylko naszymi najlepszymi przyjaciółmi, ale możemy się od nich wiele nauczyć: cieszenia się każdym dniem, lojalności, bezwarunkowej miłości. Myślę, że to właśnie autor chciał nam przekazać. Niepozorne, małe stworzenia posiadają ogromną moc, potrafią rozpalić ogień w najbardziej skutym lodem sercu. Nie ma lepszych towarzyszy życia niż psiaki. Myślę, że każdy kto miał szczęście mieć w swoim życiu psiego przyjaciela z chęcią by się pod tym podpisal.Podsumowując - jest to lekka lektura, napisana prostym językiem. Nieskomplikowana, na kilka godzin, idealna na chłodny jesienny (lub zimowy) wieczór. Historia nie jest bardzo rozbudowana, chociaż ma zaskakujące wątki. Posiada ogromny przekaz i myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Świąteczna atmosfera książki rozgrzeje niejedno serduszko - moje rozgrzało. Z lektury jestem bardzo zadowolona, miło było ją czytać i przypomnieć sobie, za co kocham najbardziej moje pieski. Mam nadzieję, że Wy również po nią sięgniecie i się w niej zakochacie.

25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem

Przy przygotowaniu zapowiedzi świątecznych od Wydawnictwa Kobiecego wpadło mi w oko „Psiego najlepszego". Ta przesłodka okładka ze szczeniaczkiem kupiła mnie od razu myślę, że nie tylko mnie, prawda? Na fakt wybrania tej pozycji mogła wpłynąć moja wielka słabość do czworonogów i - nie ukrywam - do Wydawnictwa Kobiecego. Opis na okładce jeszcze bardziej zachęcił mnie do sięgnięcia po nią - miałam nadzieje, że ta świąteczna pozycja ogrzeje moje serducho i zaszczepi we mnie trochę bożonarodzeniowego ducha zwłaszcza, gdy pogoda jeszcze jest daleka od świątecznej. A czy jej się to udało, przekonacie się czytając dalszą część recenzji.Autora Bruca Camerona znam dzięki książce „Był sobie pies". Pamiętam ten duży „bum" zarówno na jego książkę, jak i na film na jej podstawie. Niestety, nie miałam okazji się jeszcze z nią zapoznać, choć już wtedy pisarz wzbudził moją ciekawość. Zaniedbaniu winne są inne zaległości czytelnicze, ale na pewno mam zamiar ją w niedalekiej przyszłości przeczytać.Ale wracając do recenzji - cała historia rozpoczyna się od telefonu. Odbiera go główny bohater John, jeszcze nie wiedząc jak bardzo wpłynie on na jego dalsze życie. Do mężczyzny dzwoni sąsiad Ryan. Z nim to pewnego wieczoru omawiali swoje rozterki życiowe dotyczące rozstań ze swoimi dziewczynami. Znajomy prosi Johna o popilnowanie psa swojej byłej dziewczyny, gdyż on musi pilnie wyjechać. John bardzo niechętnie podchodzi do tej kwestii i próbuję odmówić, jednak nie udaje mu się i sąsiad stawiając na swoim przywozi psa. Jak się okazuję nie jest to pies... a suczka - Lucy! - która dodatkowo jest już bardzo zaawansowanej ciąży. John, postawiony w zupełnie nowej sytuacji, który nie ma bladego pojęcia jak się nim zachować. Dba o czworonoga jak potrafi najlepiej - rozmawiając z nią i zadając jej pytania. Zabawnie było czytać jak główny bohater próbuję rozmawiać z psem i przepytuje go, starając się czegoś dowiedzieć. W książce nie brakuje również innych zabawnych sytuacji, czy przemyśleń i tekstów bohatera. Oto jeden z nich, który mnie rozbawił:„Wow, jesteś naprawdę duża. Ale nie gruba, nie to miałem na myśli. No, może trochę. Chociaż to głównie grubość ciążowa. Jesteś bardzo, bardzo ciężarna... Ale to już pewnie wiesz."Mimo braku wiedzy głównego bohatera na temat psów podchodzi on do Lucy z wielką troskliwością, stara się zdobyć niezbędne informacje potrzebne do jej pielęgnacji. Można to szczególnie dojrzeć gdy Lucy zaczyna wkońcu rodzić. John bardzo to przeżywa i od razu zawozi ją do weterynarza, tam niestety dochodzi do przykrego zdarzenia. Ale jak to w życiu bywa po każdej burzy wychodzi słońce i gdy są już znów razem w domu rozpoczyna się cykl niespodziewanych zdarzeń, w wyniku których John zostaje opiekunem nie jednego psa a sześciu. Szukając pomocy w opiece nad nimi trafia na Kerri z oddziału ratowania zwierzaków. Dziewczyna przychodzi mu z pomocą w sprawie czworonogów, ale też wpada w oko Johnowi. Ten pod jej wpływem podejmuje decyzje, do których nie zawsze był przekonany. Książka w dalszej części ukazuję jak zmienia się życie Johna pod wpływem tej wesołej gromady. Każdego dnia ich wieź się pogłębia, a John przemienia się dzięki przyjaciołom. Mężczyzna zaczyna patrzeć na życie z zupełnie nowej perspektywy.„Dlaczego nikt nigdy mu o tym nie powiedział? Dlaczego nikt nie powiedział mu, jak to jest mieć psa? Że dzięki temu każda chwila staję się ważniejsza, że w jakiś tajemniczy sposób można czerpać z każdego dnia to co najlepsze?"Nie będę zdradzać dalszej części fabuły - dużo w niej ciekawej akcji, jak również pięknych momentów. One właśnie ukazują jaką wielką moc posiadają czworonogi - są nie tylko naszymi najlepszymi przyjaciółmi, ale możemy się od nich wiele nauczyć: cieszenia się każdym dniem, lojalności, bezwarunkowej miłości. Myślę, że to właśnie autor chciał nam przekazać. Niepozorne, małe stworzenia posiadają ogromną moc, potrafią rozpalić ogień w najbardziej skutym lodem sercu. Nie ma lepszych towarzyszy życia niż psiaki. Myślę, że każdy kto miał szczęście mieć w swoim życiu psiego przyjaciela z chęcią by się pod tym podpisal.Podsumowując - jest to lekka lektura, napisana prostym językiem. Nieskomplikowana, na kilka godzin, idealna na chłodny jesienny (lub zimowy) wieczór. Historia nie jest bardzo rozbudowana, chociaż ma zaskakujące wątki. Posiada ogromny przekaz i myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Świąteczna atmosfera książki rozgrzeje niejedno serduszko - moje rozgrzało. Z lektury jestem bardzo zadowolona, miło było ją czytać i przypomnieć sobie, za co kocham najbardziej moje pieski. Mam nadzieję, że Wy również po nią sięgniecie i się w niej zakochacie.

Bestsellery

Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Bestseller
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość

Nowości

Nowość
Nowość
Bestseller
Bestseller
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Bestseller
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Bestseller
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość
Nowość