Amerykańskie koszmary. Bastion. Tom 2 Stephen King Książka

Jeśli zetknęliście się z pierwszym tomem - „Kapitan Trips”, to już wiecie, że to graficzny majstersztyk. I druga część „Amerykańskie koszmary” w niczym pod tym względem nie ustępuje pierwszej. Ten tom jednak zdecydowanie zagęszcza klimat, bo mniej tu pandemicznego szoku, a więcej osobistej pustki, niepokoju egzystencjalnego i budzącej się grozy. Bo świat się nie tyle skończył, ile zmienił. Zamarł w bezruchu i pustce, a z niej zaczyna wyrastać coś nowego. Coś niepokojącego. Bo nawet na zgliszczach można zacząć tworzyć nowy porządek, nowe imperium, a Randall Flagg, uosobienie chaosu, władzy i zepsucia, które czaiło się pod skórą Ameryki od zawsze, stawia w tym kierunku pierwsze kroki. Tu też pierwszy raz widzimy łany kukurydzy poruszane wiatrem niczym fale niespokojnego jeziora i czujemy, że coś nas przyciąga do tego miejsca tchnącego dobrem i nadzieją. Czy zaczyna też przyzywać garstkę ocalałych? A może nadal krążą w nieładzie mając nadzieję, że śmiercionośny wirus nie dotarł wszędzie? Że gdzieś tam ludzie żyją normalnie? Z sugestywnych rysunków Perkinsa tak łatwo odczytać ich emocje – zagubienie, zranienie, naznaczenie stratą, nieufność i strach przed tym, co ich jeszcze czeka. Ale tego dowiemy się już w kolejnej części „Ocalałe dusze”, na którą czekam z utęsknieniem.