Powiedz nam, co myślisz!
Pomóż innym i zostaw ocenę!
Zaloguj się, aby dodać opinię
Monika Parda
03/09/2021
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem
Spotkałam go w galerii sztuki. Na imię mu Hubert. Nosi duże okulary i mieszka w maleńkim szaroburym mieszkaniu. Obszerne elementy garderoby zdają się być próbą zakrycia jego niedostosowania. Do współczesności, która wymaga by nieustannie nadążać, do realiów, które nie są przecież dla nieporadnych. Jego życie składa się ze skrawków - niedopitej herbaty o poranku, niedoczytanej gazety popołudniu i niechcianej sąsiadki wieczorem. Kocha obrazy - ich relacja jest niemal intymna.Ta powieść graficzna pełna jest pustych przestrzeni, w których mieści się przeszywająca na wskroś samotność, bezdźwięczne kwiaty na parapecie i jakby nigdy niekończący się malarski proces twórczy. Znaczenie ma tu detal. Małe sprawy, rozkładane na czynniki pierwsze, proste przedmioty, które zwyczajnie są. Prozaiczne rozmowy w tle, ktoś prosi o zrobienie zdjęcia, ktoś wchodzi do galerii, ogląda. Nurt rzeki, która wysycha.Wszystko dzieje się tu niespiesznie, tak jakby dziać się wcale nie chciało. Charakterystyczna oszczędność w słowach, które zdają się być tylko dodatkiem do ilustratorskiej opowieści, zwraca naszą uwagę na oprawę wizualną, a tu jest się na czym skupić. Klasyczne i impresjonistyczne dzieła robią na mnie wrażenie - zostały doskonale przedstawione, choć nie o wierne kopie tu chodzi. Przygaszone kolory współgrają z unoszącą się wokół rutyną, a jednak artystyczny świat budzi nas z tej sennej aury. Jest inspiracją. Przypadkiem dostrzeżona kobieta w oknie - muza - ożywia. To temu światu Hubert oddaje całego siebie i odnieść można wrażenie, że wcale nie chce przekraczać progu swojego odizolowania. A my wraz z nim możemy kontemplować i przystanąć w pędzie wymuszonym przez "dzisiaj"."Hubert" to dla mnie sztuka ciszy, w której słychać więcej. Słucham więc.
Anonimowy użytkownik
25/09/2024
opinia recenzenta nie jest potwierdzona zakupem
Spotkałam go w galerii sztuki. Na imię mu Hubert. Nosi duże okulary i mieszka w maleńkim szaroburym mieszkaniu. Obszerne elementy garderoby zdają się być próbą zakrycia jego niedostosowania. Do współczesności, która wymaga by nieustannie nadążać, do realiów, które nie są przecież dla nieporadnych. Jego życie składa się ze skrawków - niedopitej herbaty o poranku, niedoczytanej gazety popołudniu i niechcianej sąsiadki wieczorem. Kocha obrazy - ich relacja jest niemal intymna.Ta powieść graficzna pełna jest pustych przestrzeni, w których mieści się przeszywająca na wskroś samotność, bezdźwięczne kwiaty na parapecie i jakby nigdy niekończący się malarski proces twórczy. Znaczenie ma tu detal. Małe sprawy, rozkładane na czynniki pierwsze, proste przedmioty, które zwyczajnie są. Prozaiczne rozmowy w tle, ktoś prosi o zrobienie zdjęcia, ktoś wchodzi do galerii, ogląda. Nurt rzeki, która wysycha.Wszystko dzieje się tu niespiesznie, tak jakby dziać się wcale nie chciało. Charakterystyczna oszczędność w słowach, które zdają się być tylko dodatkiem do ilustratorskiej opowieści, zwraca naszą uwagę na oprawę wizualną, a tu jest się na czym skupić. Klasyczne i impresjonistyczne dzieła robią na mnie wrażenie - zostały doskonale przedstawione, choć nie o wierne kopie tu chodzi. Przygaszone kolory współgrają z unoszącą się wokół rutyną, a jednak artystyczny świat budzi nas z tej sennej aury. Jest inspiracją. Przypadkiem dostrzeżona kobieta w oknie - muza - ożywia. To temu światu Hubert oddaje całego siebie i odnieść można wrażenie, że wcale nie chce przekraczać progu swojego odizolowania. A my wraz z nim możemy kontemplować i przystanąć w pędzie wymuszonym przez "dzisiaj"."Hubert" to dla mnie sztuka ciszy, w której słychać więcej. Słucham więc.